czwartek, 9 kwietnia 2015

Porównanie dwóch braci - einstein lip therapy

Opakowanie mają bardzo podobne, ale zobaczmy czy również podobnie działają. ;)



Dostępność z pewnością jest kiepska. Nie widziałam ich nigdzie stacjonarnie, chociaż czytałam na niektórych blogach, że były kiedyś w Rossmannie.
Ja kupiłam je przez Internet, kosztują grosze. Około 2 - 4 zł.

Ale przejdźmy do recenzji. Zacznę od tego z różową zakrętką.

Jest to taki krem-balsam. Konsystencja jest taka niby w formie kremu, ale powiedziałabym dość wodnistego kremu. Posiada takie małe, żółte drobinki, które się rozpuszczają przy nakładaniu.
Zapach nie jest szczególnie przyjemny. Dość dziwny, taki trochę chemiczny (?). Wiadomo, że przy nakładaniu czegokolwiek na usta, bardzo często choć troszeczkę dostanie się do środka buzi. No i tak też ten smak nie należy do najprzyjemniejszych.
Po nałożeniu tego balsamu na usta, uczucie jest dość dziwne. Takie jakbyśmy miały wodę ustach. Natomiast po chwili to się wchłania i jest takie przyjemne nawilżenie. Natomiast nie utrzymuje się ono długo. Niestety.
Szczerze mówiąc dla mnie jest to taki średniaczek.
Do przetestowania ciekawy, natomiast drugi raz nie kupię go.
Na wiosnę nawet ok, ale na zimę, gdy usta wymagają większego nawilżenia i ochrony, to się niestety nie nadaje.


Przejdź teraz do drugiego "brata". ;)
Opakowanie identyczne, ale formuła jest już o wiele bardziej gęsta i treściwa. Tak jak tamten miał zapach chemiczny, tak ten ma bardzo mentolowy. Bardzo, bardzo mentolowy. Po nałożeniu i czuć zapach i smak tego "mentolu". Ma się wrażenie, że usta są takie jakby "schłodzone".
Nawilżenie jest od razu. Natomiast nie jest też jakoś bardzo długie. Po jakimś czasie trzeba znowu to zaaplikować. Ale ogólnie wypada całkiem fajnie.
Stał się moim ulubieńcem. :)

Na ręce mniej więcej widać jakie mają konsystencje, ale wiadomo, że rzeczywistość, a zdjęcie to dwie różne rzeczy. :p


Ogólnie różowego jest 4,5 g, a czerwonego 3,16 g. Natomiast nie wiedząc ile mają faktycznie, to powiedziałabym, że tego różowego jest dwa razy mniej. ;) Wizualnie tak się wydaje i jest o wiele mniej wydajny. Bardzo szybko się zużywa.
Z resztą nawet widać to w opakowaniu. Różowego użyłam kilka - kilkanaście razy, a już jest resztka. Czerwonego stosowałam o wiele częściej, a jest go więcej. ;)


Do czerwonego na pewno wrócę, szczególnie w okresie jesienno - zimowym. :)
Różowego natomiast nie polecam.

A wy miałyście okazję używać ich? Jak się sprawdziły? :)

5 komentarzy:

  1. Mialam ten rozowy i wiele nie robil. Takie o mazidlo. No i dodam, ze niewydajne.

    OdpowiedzUsuń
  2. Patrząc na sam wygląd zdecydowałabym się pewnie na różowe :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też najpierw kupiłam różowe. :D A później wzięłam jeszcze czerwone. :)

      Usuń
  3. Szkoda,że różowy nie sprawdził się-wygląda ciekawie.;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Raczej tylko opakowanie tak wygląda. :D
      Bo konsystencja jest o wiele lepsza w tym czerwonym. :)

      Usuń