Pianka, jak pianka. Nie będę się tutaj za bardzo rozwodzić. Spełnia swoje zadanie. Największym plusem jest opakowanie, czyli pompka. A minusem to, że już na początku składu jest SLES, który dla wrażliwych miejsc intymnych może być trochę zbyt "agresywny".
Dlatego też tej pianki używałam również do oczyszczania włosów. Na co dzień włosy myję łagodnym szamponem, który nie zawiera SLS / SLES, a od czasu do czasu, czyli powiedzmy tak raz na tydzień myję je czymś trochę mocniejszym. I tutaj ta pianka bardzo dobrze się sprawdziła.
Ale chciałabym wspomnieć również o innym zastosowaniu, może nie do końca samej pianki, a raczej już pustego opakowania. Niedawno skończyła mi się ta pianka, ale opakowania nie wyrzuciłam. Umyłam i... wlałam tam szampon Babydream, który rozcieńczyłam. Dlaczego? Jeżeli ktoś używa łagodnych szamponów, to wie, że one raczej słabo się pienią. A tutaj nam już wychodzi pianka. Więc jeżeli ktoś nie jest przyzwyczajony do takich szamponów, to może to być dla niego ułatwieniem. Wiele osób skarży się na to, że Babydream im za bardzo plącze włosy - dlatego też można spróbować taki sposób. Możliwe, że ten problem ustąpi, albo chociaż się zmniejszy. ;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz